Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Egipt pójdzie w ślady Turcji

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Profesor Piotr Mickiewicz, politolog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej w rozmowie z naszym reporterem Wojciechem Sitarzem analizuje aktualną sytuację w Egipcie. Jego zdaniem dni Hosniego Mubaraka są już policzone, a w Kairze władzę przejmą siły demokratyczne.
Egipt pójdzie w ślady Turcji
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Czy Hosni Mubarak ustąpi pod naciskiem protestujących?

Najprawdopodobniej będzie do tego zmuszony poprzez eskalację protestu. Symptomami wskazującymi na możliwość takiego rozwiązania jest wyjazd z Egiptu syna dyktatora Gamala oraz przeprowadzane przez prezydenta zmiany rządu. Ważna jest także postawa armii. Do tej pory zachowuje się ona biernie. Należy pamiętać, że system polityczny Egiptu to reżim, oparty na instytucjach siłowych. Więc, gdy jedna z tych instytucji zachowuje się biernie, jest to czytelny sygnał dla społeczeństwa. Symbolem jest tu jeżdżący po ulicach Kairu czołg, na którym żołnierze nie zamalowali hasła „precz z Mubarakiem” namalowanego przez demonstrantów.

Przebieg wydarzeń wskazuje że fiaskiem zakończyła się nie tylko próba pacyfikacji nastrojów przez ekipę Mubaraka, ale także plan utrzymania władzy poprzez częściowy demontaż aparatu władzy i odsunięcia niektórych współpracowników. Hasła „ulicy” są wyraźne. Mubarak musi odejść. Presję na niego wywierają też mocarstwa światowe. Nie zapominajmy o znaczeniu Kanału Sueskiego dla gospodarki, zwłaszcza w okresie kryzysu gospodarczego. Niestabilny Egipt to zakłócenia w globalnym systemie transportu, dlatego też trzymający się kurczowo władzy Mubarak może być zagrożeniem dla świata.

Czy ewentualne obalenie popieranego przez Zachód Mubaraka przyniesie przejęcie władzy przez radykalne siły islamskie, czy też Egiptem rządzić będą raczej siły demokratyczne wywodzące się z otoczenia Mohameda ElBaradei i Ruchu 6 kwietnia?

Obecnie trudno jednoznacznie powiedzieć. Największe szanse ma Mohamed ElBaradei. Może on objąć tymczasowo funkcję szefa państwa, ale nie usankcjonuje w ten sposób swojej pozycji na dłużej. Do tego niezbędne będzie poparcie Bractwa Muzułmańskiego. Baradei jest popularną postacią, ale jedynie w kręgach inteligencji i wśród kairskiej ulicy. Nie wiadomo jak zagłosuje prowincja. Wydaje się, że nowy rząd stworzy koalicja liberalnych dysydentów i ugrupowań islamskich. Armia zaś będzie stała na straży porządku politycznego. Moim zdaniem nowy układ polityczny Egiptu będzie miał charakter zbieżny z systemem politycznym Turcji. Nawet jeżeli władzę sprawować będzie ugrupowanie o silnie religijnej orientacji, to nie zmieni to zbytnio charakteru systemu politycznego i gospodarczego. Raczej mało realne jest przejęcie władzy przez ugrupowania radykalne. W ten sposób zachowane zostanie status quo bez satrapy. A to jest na rękę także społeczności międzynarodowej.

Egipt jest państwem stosunkowo w dużym stopniu (jak na świat muzułmański) zsekularyzowanym. Nie jest to Iran ery Chomeiniego. Protesty zostały sprowokowane przez ugrupowania opowiadające się za demokratyzacją i reformami gospodarczymi. W dodatku na korzyść tej części egipskiej opozycji przemawiają dane demograficzne. Wysokie bezrobocie obejmuje w dużej mierze młodzież pomiędzy 15 a 25 rokiem życia, protestujący to głównie osoby posiadające jakieś wykształcenie (także i wyższe) i wchodzące w wiek produkcyjny. Protestują, bo nie mają szans na rozwój, utrzymanie rodziny, pracę zgodną ze swoimi kwalifikacjami. Ponadto rewoltą ogarnięte są egipskie miasta, czyli centra gospodarcze, a Egipcjanie są świadomi, że radykalizacja prawa i wprowadzenie szariatu odbije się natychmiast na najważniejszej sferze egipskiej gospodarki, jaką jest sektor turystyczny. Nie należy demonizować także Bractwa Muzułmańskiego, to nie są ortodoksi. Owszem kojarzymy ich z akcji przeciwko duńskim gazetom, które zamieściły karykatury Mahometa. Strach budzi hasło „Allah jest naszym celem. Prorok naszym przywódcą. Koran naszym prawem. Dżihad naszą ścieżką. Śmierć na ścieżce Boga jest naszą jedyną nadzieją”, ale jak na normy świata arabskiego jest to ruch definiowany jako umiarkowany islamizm.

„Daily Telegraph” podał niedawno za WikiLeaks, że Stany Zjednoczone wspierały Ruch 6 kwietnia. Czy świadczyć to może o przeorientowaniu polityki USA i odejściu od popierania Mubaraka?

Mubarak był (jest) istotnym obciążeniem dla amerykańskiej polityki. Aby to zrozumieć należy cofnąć się do końcówki ubiegłego wieku. W rywalizacji o prymat nad światem arabskim uczestniczyła Arabia Saudyjska (państwo gdzie znajdują się święte miejsca Islamu –Mekka i Medyna), Egipt (najbardziej postępowe i sprawujące kontrolę nad Kanałem Sueskim państwo arabskie), Irak (Bagdad to historyczna stolica Kalifatu) oraz Syria. Rozpad świata dwubiegunowego i upadek reżimu Saddama Husajna na nowo ukształtował polityczną mapę Świata Arabskiego. Zwiększyła się rola - pogardzanych przez Arabów - Persów z Iranu, Afryka Subsaharyjska oraz region Zatoki Perskiej zostały wyznaczone przez Chiny jako miejsce rywalizacji z USA na początku XXI wieku. Problem Palestyny rozwiązany być może nie dzięki mediacji Egiptu, ale właśnie poprzez ograniczenie roli Iranu, który wyrasta na nieformalnego przywódcę świata szyickiego i wspomaga Hamas. Procesy te ograniczyły regionalną pozycję Egiptu, a w dodatku satrapa, jakim stał się Mubarak zmniejszał pole manewru USA. Przede wszystkim nie zapewnił kontroli nad rozwojem programów atomowych w regionie i nie ustabilizował sytuacji w Autonomii Palestyńskiej.

Czy Stany Zjednoczone mogły inspirować niepokoje społeczne?

Mało prawdopodobne jest eskalowanie przez USA sytuacji w Egipcie. Byliby politycznymi samobójcami, gdyby chcieli kreować sytuację w tak ważnym strategicznie regionie nie mając gotowych rozwiązań. Zwłaszcza, że ElBaradei wcale nie jest proamerykański. Jako Szef Międzynarodowej Agencji Atomistyki prowadził dosyć suwerenną politykę wobec Iraku oraz irańskiego programu jądrowego. Amerykanie raczej byli świadomi wybuchu protestów i dostosowują do tej sytuacji swoją politykę

Moim zdaniem jest to ciąg zdarzeń, ale trudno mówić o inspiracji. Mieliśmy przecież Jesień Ludów w Europie Środkowej, Rewolucję Kwiatów na Kaukazie i Azji Centralnej, teraz przyszła pora na Afrykę Północną. Po prostu społeczeństwa żyjące w jakiejś formie demokracji, mające kontakt z innym światem się zbuntowały. Proszę zwrócić uwagę, że Libia milczy. Dlaczego, bo to zupełnie inny świat niż Tunezja i Egipt, ta „demokracja” jest inna i ten satrapa jest inny.

Czy można spodziewać się kolejnych wystąpień w innych krajach Afryki i Bliskiego Wschodu na wzór tych z Tunezji i Egiptu?

Obserwując sytuację na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie to powinien być koniec rewolucji. Ewentualnie dołączy do Syria, ale raczej na tym się skończy. Maroko jest monarchią, to inna kategoria. Libia to reżim i bez armii nic się nie zdarzy. Z kolei w Libii panuje reżim i bez pomocy armii nic się nie wydarzy. W dodatku zasoby ropy i polityka Chin, Francji oraz Włoch wobec Muammara Kadafiego ograniczają szansę na eksport do tego kraju rewolucji. Pozostają jeszcze państwa w stanie rozkładu (Sudan, Jemen, Erytrea itp.) oraz państwa Zatoki Perskiej, ale tam petrodolary zapewniają spokój. Osobny temat to Turcja, ale tam już dokonała się pokojowa rewolucja. Władzę sprawuje wyłoniona w sposób demokratyczny partia islamska, ale jej radykalizm został skutecznie stępiony przez armię i społeczeństwo.


Wojciech Sitarz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl