Mimo rodzinnych tradycji, Krzysztof Zalewski nawet przez chwilę nie myślał o tym, by zostać aktorem. Zmienił to telefon od reżysera Jerzego Zalewskiego, który zaproponował główną rolę w filmie o żołnierzach wyklętych "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać". Póki co jednak, z powodu braku pieniędzy, produkcja leży na półce. Kiedy wreszcie uda się ukończyć pracę, wszyscy będziemy mogli się przekonać, czy Krzysztof Zalewski jest też utalentowanym aktorem. - Dużo się nauczyłem, zobaczyłem, jak się robi film od środka. Trudno mi jednak oceniać, czy dałem radę. De Niro ze mnie żaden, ale uważam, że filmu nie położyłem - zaznacza Zalewski.
Wokół filmu toczy się ostry spór polityczny. Reżyser przekonuje, że to, co już zostało zrealizowane, powstało wyłącznie dlatego, że przez chwilę zaistniała w Polsce IV RP, a film jest zagrożony, ponieważ trwała zbyt krótko. Muzyk zapewnia jednak, że nie będzie się wdawał w próby politycznego wykorzystania tego filmu.- Ja tam tylko gram i traktuje to jak przygodę. Co też nie jest idealnym wyjściem z sytuacji. Jedni się przyczepią, że się tym zająłem i brałem w tym udział, a drudzy mogą mieć pretensję, że nie wchodzę w politykę - mówi Krzysztof Zalewski.
Krzysztof Zalewski opowiada, dlaczego tak długo trzeba było czekać na jego nowe piosenki.
Artysta zaznacza, że ostatnie lata nie był dla niego okresem muzycznego przestoju. Grał w tym czasie z zespołem Hey jako klawiszowiec i chórzysta. W solowej odsłonie Kasi Nosowskiej wspierał ją na wibrafonie. Koncertował też z Moniką Brodką i punkowymi Muchami. Poruszanie się po wielu stylistykach było dla niego bardzo cenne. - Nie mogłem całkowicie porzucić muzyki, to dla mnie przestrzeń, w której chcę być. Z tego też się utrzymywałem i utrzymuję. Oprócz udziału w licznych projektach, równolegle pisałem też piosenki do szuflady - wspomina.
Z tej szuflady wyłonił się Zelig. Druga płyta, ale w odróżnieniu od albumu Pistolet, który powstał po wygraniu Idola, pierwsza w pełni autorska. Jak zapewnia w rozmowie z MenStream.pl Krzysztof Zalewski, to tylko jakaś część tego, co skomponował. Zgromadzony materiał pokazuje też rozwój artysty i wpływy innych muzyków. - Najmocniej pomógł mi się ukształtować muzycznie producent i instrumentalista Marcin Bors. We Wrocławiu mieszkałem koło jego studia i często tam bywałem. Nie musiałem jeździć po całym kraju, by poznawać najlepszych, bo to oni przyjeżdżali do Marcina - wspomina.
Wrocławskie studio Zalewski nazywa twórczym tyglem. To tam właśnie po zwycięstwie w Idolu został, jak to określa, sprowadzony do parteru. Z perspektywy czasu ocenia, że nie można było wierzyć w zachwyty jurorów i zapowiedzi wielkiej kariery. - Teraz już jakoś tego zupełnie nie roztrząsam, staram się do tego nie wracać. Powoli drepczę swoją drogą i wiem, że nie ma prostej recepty na sukces - przyznaje w rozmowie z MenStream.pl Zalewski. Pozytywne recenzje płyty Zelig uważa za dobry start. Ma nadzieje, że koncertami przekona też szerszą publiczność.
W rozmowie z MenStream.pl zapowiada również, że za chwilę ponownie wejdzie do studia, by popracować nad nowym materiałem. - Plan jest naprawdę ambitny, chcę nagrać tę płytę jak za starych dobrych czasów w latach 60. Całym zespołem naraz, bez dogrywania instrumentów oddzielnie. Mam nadziej, że uda nam się przez to pokazać coś innego, może bardziej autentycznego - przekonuje Krzysztof Zalewski.
Przez ostatnią dekadę muzyk stał z tyłu na scenie. Teraz znów pojawia się na froncie. Przyznaje, że była to dla niego duża lekcja pokory i istotny składnik potrzebny, by nie zwariować w branży. - Potrzebowałem kilku lat bycia z tyłu, by ochłonąć i samemu ze sobą poczuć się dobrze. Była to też niezwykła okazja do odrobienia lekcji ze scenicznego obycia i duża dawka praktyki muzycznego rzemiosła - podsumowuje.